Potrzeby emocjonalne dzieci w wieku 5 – 8 lat, które łatwo przeoczyć

Gdy dziecko ma pięć, sześć, a nawet osiem lat, wielu rodziców zaczyna wierzyć, że „najtrudniejsze już za nami”. Maluch jest bardziej samodzielny, potrafi spędzać czas z rówieśnikami, sam się ubierze, coś narysuje czy przygotuje prostą przekąskę. To prawda, dziecko rośnie i dojrzewa, ale to nie znaczy, że jego potrzeby emocjonalne zniknęły. Wprost przeciwnie: stają się głębsze i bardziej złożone. To właśnie teraz dziecko zaczyna naprawdę pytać siebie i świat: czy to, co czuję, ma znaczenie? czy jestem ważny? czy mogę na tobie polegać? I choć czasem wydaje się spokojniejsze niż trzylatek, to wcale nie oznacza, że nie potrzebuje wsparcia. Jedna z ważniejszych rzeczy w tym wieku to potrzeba bycia traktowanym poważnie. Pięciolatek czy siedmiolatek przychodzi z pomysłem, że kolacja powinna być „na deser”, albo że najlepszym sposobem na sobotni poranek jest budowa fortu z koców. Jasne, nie musimy spełniać każdej wizji, ale warto się zatrzymać i wsłuchać w to, co mówi dziecko. Kiedy czuje, że jego zdanie ma znaczenie, rośnie w nim poczucie wartości i sprawczości. Druga sprawa to zadbanie o relację po konflikcie. Rodzicom często wydaje się, że jeśli dziecko szybko wraca do zabawy, to temat jest zamknięty. Tymczasem w środku może wciąż siedzieć pytanie: czy między nami jest dobrze? czy mama się jeszcze gniewa? czy tata mnie wciąż lubi? Krótkie „hej, już się pogodziliśmy, kocham cię” potrafi zdjąć z ramion dziecka ogromny ciężar.

Kolejna potrzeba, o której łatwo zapomnieć, to chęć pomagania. Dzieci w tym wieku bardzo chcą czuć się częścią rodziny, robić coś „dorosłego”. Gdy pozwolimy im przynieść zakupy, wymieszać ciasto czy nakarmić kota, to nie tylko odciążamy siebie, ale przede wszystkim pokazujemy: jesteś ważny, potrzebny, należysz do tej wspólnoty. Ogromne znaczenie ma też czas sam na sam z rodzicem. Bez rodzeństwa, znajomych, telefonu czy telewizora w tle. Dla dziecka takie chwile są jak ładowanie baterii, „tu i teraz liczę się tylko ja i mama/tata”. Nie musi to być nic wielkiego: wspólna gra, spacer do sklepu, czytanie na dobranoc. Ważne, by była pełna uwaga i obecność. Warto pamiętać, że dzieci w tym wieku przeżywają coraz bardziej skomplikowane emocje, ale ich słownik wciąż bywa ograniczony. To trochę tak, jakby miały w sercu całą paletę barw, a w języku tylko kilka podstawowych kolorów. Dlatego potrzebują dorosłych, którzy pomogą nazwać to, co czują. Zamiast tylko „zły” czy „smutny”, można wprowadzać słowa takie jak „rozczarowany”, „zawstydzony” czy „podekscytowany”. Dzięki temu dzieci uczą się rozumieć siebie, a w przyszłości łatwiej im będzie też rozumieć innych. Wielu rodziców myli mniejszą ilość gwałtownych wybuchów z mniejszą ilością potrzeb dziecka. To, że maluch już nie wpada co chwilę w histerię, nie oznacza, że nie potrzebuje bliskości i wsparcia. Często wręcz przeciwnie, im jest starszy, tym bardziej potrzebuje naszej uważności i czułości, tylko pokazuje to w subtelniejszy sposób. To, co naprawdę kształtuje dobrostan emocjonalny dziecka, to jakość wspólnych chwil z rodzicem, a nie ich ilość. Nie chodzi więc o wielkie atrakcje, ale o zwykłą obecność: wspólną rozmowę, żart, zainteresowanie tym, co dziecko przeżywa. Tak buduje się więź, która będzie fundamentem w późniejszych latach. Kiedy więc patrzysz na swoje kilkuletnie dziecko i widzisz coraz większą samodzielność, pamiętaj o tym, że jego potrzeby emocjonalne wcale się nie zmniejszyły. Zmieniła się tylko ich forma. Teraz są bardziej subtelne, mniej widoczne na pierwszy rzut oka. Ale właśnie dlatego tak ważne jest, byśmy byli uważni, ciekawi i gotowi słuchać. Bo to, co damy im teraz, zostanie w nich na długo, w sposobie, w jaki będą myśleć o sobie i budować relacje z innymi.

POLITYKA COOKIE. Ta strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny.