Dla wielu z nas życie w biegu stało się czymś naturalnym i niemal oczywistym. Rzadko zastanawiamy się, dokąd ten pośpiech nas prowadzi i co faktycznie nam daje, a co po cichu odbiera.
Szybkie tempo potrafi być źródłem satysfakcji. Daje poczucie sprawczości, kontroli nad własnym życiem i często wzmacnia nasze ego. Kolejne osiągnięcia sprawiają, że myślimy: „Potrafię tak wiele, jestem skuteczny, zaradna, niezawodny.” W takich chwilach rośnie nasza pewność siebie. Problem w tym, że sukcesy nie zdarzają się codziennie. Częściej zamiast dumy pojawia się zmęczenie, rozdrażnienie i poczucie, że jesteśmy na granicy swoich możliwości. Wtedy łatwo o potknięcia i krytyczne myśli: „Znów mi się nie udało, nawet tego nie potrafię, do niczego się nie nadaję.” Zmęczenie i frustracja wybuchają w niekonstruktywnych reakcjach, podnosimy głos, złościmy się na bliskich, a później zmagamy się z poczuciem winy. Nie zawsze jednak pośpiech jest czymś złym. Są momenty, w których większe zaangażowanie jest potrzebne: nowa praca, przeprowadzka czy ważny projekt. Gdy po intensywnym czasie przychodzi chwila wytchnienia, pozostaje satysfakcja i poczucie sensu. Problem pojawia się wtedy, gdy bieg staje się naszym codziennym stylem życia. Zajęcia zaczynają pełnić rolę ucieczki przed ciszą, przed trudnymi emocjami, przed pytaniami, na które nie chcemy sobie odpowiedzieć. Łatwiej zapełnić kalendarz, niż przyznać, że coś w nas potrzebuje uwagi. Dla części osób szybkie tempo i mnogość zadań to źródło przyjemnej stymulacji, pozwalają unikać nudy, karmią ciekawość, pobudzają do działania. Mogą być rozwijające, pod warunkiem że zatrzymamy się choć na chwilę, by je przeżyć i przetrawić. Dopiero wtedy możemy powiedzieć: „Nauczyłem się czegoś nowego, zrobiłam coś wartościowego.” Bez takiego momentu refleksji pośpiech zamienia się w chaos. Życie przypomina jazdę rozpędzonym pociągiem, obrazy migają, ale nic w nas nie zostaje. W pewnym momencie odkrywamy, że nasza stacja została daleko za nami.
Jak więc nie dać się wciągnąć w spiralę ciągłego biegu? Pomagają drobne zatrzymania. Kilka minut spokojnego oddechu w ciągu dnia pozwala odzyskać równowagę. Świadome rozluźnienie ramion, odpuszczenie napięcia w szczęce czy zauważenie, jak siedzimy lub stoimy, to proste gesty, które przywracają poczucie obecności. Warto też robić krótkie przerwy między zadaniami. Zamiast od razu rzucać się w kolejne obowiązki, można spojrzeć przez okno, napić się wody albo po prostu wziąć kilka głębszych oddechów. Regularne mikroprzerwy działają lepiej niż rzadkie, ale długie urlopy, które często wypełniamy kolejnymi aktywnościami. Pomocne jest również świadome zarządzanie zadaniami. Warto pytać siebie: czy to naprawdę konieczne? Czy mogę to odłożyć, przekazać komuś, a może odpuścić? Selekcjonowanie obowiązków to ważny element troski o siebie. Równie istotne jest codzienne pielęgnowanie źródeł energii, rozmowa z bliskim, krótki spacer, chwila z książką czy muzyką. Nawet pięć minut spędzonych na czymś, co sprawia radość, działa jak inwestycja w nasze siły wewnętrzne. Nieustanny pośpiech daje złudzenie kontroli, lecz jeśli trwa zbyt długo, odbiera nam radość i pogłębia poczucie pustki. Sztuka nie polega na tym, by zatrzymać się w świecie, który ciągle przyspiesza, ale by świadomie zwalniać wtedy, gdy naprawdę tego potrzebujemy. To właśnie w chwilach ciszy odzyskujemy kontakt ze sobą, słyszymy swoje potrzeby i przypominamy sobie, dokąd naprawdę chcemy iść.