Gdy Twoja przemiana inspiruje… i niepokoi

Gdy Twoja przemiana inspiruje i niepokoi

Kiedy ktoś zaczyna pracować nad sobą – chodzi na terapię, uczy się stawiać granice, lepiej rozumie siebie i swoje emocje – może się zdarzyć, że rodzina zareaguje na to… oporem. Niby to nic dziwnego. W końcu relacje rodzinne to system, w którym każdy ma swoją „rolę”, a jeśli jedna osoba zaczyna się zmieniać, całość zaczyna się chwiać. Z pozoru wydaje się, że przecież wszystko idzie w dobrą stronę. Ktoś zaczyna mówić o tym, co czuje. Przestaje zgadzać się na rzeczy, które wcześniej znosił w milczeniu. Próbuje być bardziej sobą. Ale właśnie wtedy mogą pojawić się zdziwienie, krytyka albo złość ze strony najbliższych. Bo ta zmiana nie pasuje do układu, który przez lata działał, nawet jeśli przynosił cierpienie członkom rodziny. W wielu rodzinach, zwłaszcza tych, które nazywamy dysfunkcyjnymi, przez lata rządzą niewypowiedziane zasady. Nie mówimy o trudnych rzeczach. Nie pokazujemy słabości. Nie robimy problemów. A już na pewno nie stawiamy granic. Kiedy ktoś zaczyna robić coś inaczej, przełamuje schemat. I nawet jeśli robi to z troską, spokojem i z myślą o sobie, to może zostać potraktowany jak ktoś, kto niszczy porządek. To potrafi być bardzo bolesne. Bo można usłyszeć, że jest się egoistą, że się oddala, że „coś się stało”. Że się zdradza rodzinę. A przecież to nie zdrada, to próba życia w bardziej świadomy sposób. Często za takimi reakcjami bliskich stoi strach. Bo jeśli Ty się zmieniasz, to być może oni też musieliby coś w sobie zobaczyć, coś zmienić. Może musieliby wziąć odpowiedzialność za to, co się wydarzyło wcześniej, a to nie jest łatwe. Twój rozwój może być dla nich lustrem. Pokazuje, że można inaczej. Że można mówić o emocjach, że można zadbać o siebie. Ale nie każdy chce w to lustro spojrzeć. I wtedy łatwiej jest je rozbić, czyli skrytykować Ciebie, zawstydzić, zdyskredytować. Zdarza się, że ktoś, kto zaczyna zdrowieć, już nie daje się kontrolować tak jak kiedyś. Nie przytakuje. Nie zgadza się dla świętego spokoju. I to może być bardzo niewygodne. Jeśli przez lata byłeś tą osobą, która się dopasowuje, wycofuje, bierze na siebie odpowiedzialność – to teraz Twoja zmiana naprawdę wiele zmienia. Już nie pasujesz do roli, którą Ci przypisano. I to potrafi wzbudzać ogromny opór. Ale to, co robisz – to nie bunt. To wyraz szacunku do siebie. To troska. To próba życia w sposób, który mniej boli i bardziej pasuje do tego, kim naprawdę jesteś. Czasem to oznacza, że trzeba przetrwać trudne reakcje bliskich. Ich złość, ich milczenie, ich zaprzeczanie. Ale pamiętaj to, co oni czują, nie jest dowodem na to, że robisz coś złego. To tylko znak, że coś się poruszyło, że dotknąłeś tematu, którego do tej pory nikt nie chciał ruszać. To nie Ty jesteś problemem. Nie Ty tworzysz dysfunkcję. Ty po prostu mówisz „nie” temu, co Ci nie służyło. I to wymaga ogromnej odwagi. Może być w tej drodze do zdrowienia dużo samotności. Smutku. Czasem zawodu, ale z czasem przychodzą też inne uczucia – spokój, jasność, lekkość. Coraz lepsze zrozumienie tego, czego się potrzebuje. Większe zaufanie do siebie. I tak, to trudna droga, ale jest też niezwykle cenna, bo z każdym małym krokiem wracasz do siebie.

POLITYKA COOKIE. Ta strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny.